sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział VI

     Thorin kompletnie załamany łkał na tronie, hobbit Bilbo próbował go pocieszyć, a reszta krasnoludów chodziła w tę i wewte nie mogąc się uspokoić. Tylko Kili oparty o ścianę chował twarz w dłoniach w kącie komnaty. Obok niego siedziała Tauriel.
- Tak mi przykro, to okropne. - Powtarzała od godziny z nadzieją, że krasnolud odpowie, ale on ani drgnął. - Nie wiem co mogę dla ciebie zrobić, ale obiecuję, że zrobię wszytko. - Kili tylko obrócił się do niej plecami.
- Zostaw go. On i Fili byli nie rozłączni. To tak jakby ktoś ci zabrał wszystko co masz. - Mruknął Balin.
- Ale jak to się stało? - Zapytała przysuwając się do niego.
- No więc jak weszliśmy do Ereboru Smaug oczywiście był na to gotowy. Pierwszy poszedł Bilbo, bo smok nie znał jeszcze jego zapachu. Za nim podążyła cała kompania. W końcu zorientował się co jest grane, ale w tym czasie zdążyliśmy popchnąć na niego wielki, kamienny dzwon, który przewracając go do tyłu stoczył Smauga na sam dół kopalni. A wiedz drogie dziecko, że tutejsze kopalnie są głębokie na tysiące mil. No, ale smok jak smok nie poddał się. Gdy Fili podszedł do krawędzi dołu, żeby zobaczyć co z nim, wybuchnął wielki ogień i jedyne co potem usłyszeliśmy to jego straszny krzyk. Wszyscy od razu się zerwali, ale było za późno. Ogień smoka spalił nie tylko Filiego, ale też grunt pod nim. Możesz sobie wyobrazić co zrobił Thorin. Pamiętasz co było jak Kili był ranny? No właśnie...
- Czyli Smaug jeszcze żyje?
- Tak. On tu jest i gdy tylko odzyska siły wydostanie się z tych kopalni.
     Tauriel była zszokowana. Jak ona mogła tak naciskać na Kiliego!? Przecież widział na własne oczy jak jego brat zostaje spalony żywcem!
      Wtedy usłyszała jakieś krzyki.
- Tauriel!? Jesteś tu!? Błagam powiedz coś!
- Legolas!? Tu jestem! - Odpowiedziała chociaż nie była pewna czy chce go widzieć.
- Tauriel! Przepraszam cię! - Krzyknął elf wskakując do komnaty. Ścisnął Tauriel tak mocno, że ta nie mogła oddychać.
- Już spokojnie. - Wyrwała się mówiąc oschle. - Co ty tu robisz, jak się dostałeś?
- Nie zacierasz śladów po sobie...
     Chciał jeszcze dodać, że mu przykro, ale w tej chwili wszedł do pomieszczenia Thorin.
- Nie chcę być nie miły, ale nie zapraszałem cię tutaj, elfie. - Powiedział zerkając na jego broń. Legolas prawie, że w sekundę pozbył się jej.
- Wiem, ale każda głowa do walki się przyda i pomyślałem, że mogę pomóc. Świetnie strzelam z łuku i nieźle mi idzie z mieczem.
- Co? O czym ty znowu mówisz? Jaka walka?
- Nie powiedziałaś mu?! - Spojrzał na Tauriel, której zrzedła mina.
- Mogę się dowiedzieć o co ci chodzi!?
- Thorinie, bo ja ci nie powiedziałam, że... no...
- Tak!?
- Armie orków zbliżają się na Erebor i elfy w swoim czasie też. Każdy pragnie złota. - Wypaliła, a krasnoludy zerwały się z miejsca. Nawet Kili jakby wytężył słuch chociaż nadal siedział.
- MÓWISZ MI TO TERAZ!?
- A temu co? - Zapytał nagle i nietaktownie Legolas patrząc na Kiliego.
- Ja ci zaraz powiem co!!! - Warknął Thorin zbliżając się powoli do elfa. - W tym królestwie nie masz prawa się tak odzywać do nikogo, a zwłaszcza nie do mojego syna! Może i w waszym lesie jesteś super-księciuniem, ale tutaj działasz na moich zasadach. Dziękujemy za pomoc i ci to jakoś wynagrodzimy, ale nie pozwalaj sobie na za dużo. - Był tak blisko, że jego miecz był zaraz przy krtani Legolasa, który chociaż się wściekł nic nie powiedział.
- A co ze smokiem? - Spytał spokojnie.
- Na razie próbuje wydostać się z kopalni co zajmie mu około... no powiedzmy do południa. A potem spróbujemy go wygnać.
- Słaby plan... - Mruknął, ale spojrzawszy na Thorina dodał szybko. - Lepszego i tak nie mamy.
- Dobrze... ponieśliśmy ogromną stratę, ale zdałem sobie sprawę, że moje ślęczenie i opłakiwanie nic nie da. Dwalin i Bifur pójdźcie zobaczyć jaka broń, która przetrwała leży w składowniach. Bombur i Nori na straż. Glóin, Óin, Dori wy zbierzcie wszystko co wpadnie wam w ręce i może się przydać do tymczasowego przeżycia. Nawet  najbardziej podziurawiony koc i spleśniały chleb. Bofur przygotuj coś do jedzenia. Balin z Orim macie za zadanie sprawdzić co z lochami. Pewnie będzie śmierdziało od padlin. I Kili... Kili ty siedź. A ty Tauriel i ty... elfie róbcie co chcecie tylko nie kręcicie mi się pod nogami. - Każdy zajął się swoim zadaniem i po chwili w komnacie został tylko Thorin, Kili i Bilbo, który głośną odchrząknął. - Ach tak! Bilbo, przyjacielu, dla ciebie mam zadanie specjalne. W głównej sali zapełnionej po brzegi złotem leży gdzieś arcyklejnot. Znajdź go.
- Co takiego!? Mam szukać kamyka między milionem monet!?
- To nie jest zwykły kamyk. Idź już.
    Hobbit niechętnie wykonał rozkaz. Gdy wyszedł Thorin usiadł obok Kiliego i westchnął.
- Kili, damy jakoś radę. Mnie też jest ciężko. Nadal nie mogę w to uwierzyć. Jeden wielki koszmar, ale jesteśmy już tak blisko celu. To nasz dom, który z takim zapałem próbujemy odzyskać. To wszystko jest nasze. Musimy żyć i się cieszyć. Musimy, synu.
- Ale ja nie chcę tego wszystkiego. Po co mi to skoro mój własny brat poległ? - Odburknął powstrzymując łzy.
- Posłuchaj, twój brat to jeden z najdzielniejszych krasnoludów jakich znam. On na pewno nie chciałby, żebyś tak tutaj siedział. Rób jak uważasz, ale wszyscy zawsze jesteśmy z tobą. - Poklepał go po ramieniu i wtedy zauważył, że zza kolumny przysłuchuje im się elfka. - I jeszcze jedno, nie odtrącaj  Tauriel. To wspaniała dziewczyna i ona naprawdę cię kocha.
    Thorin uśmiechnął się do niej i pośpiesznie wyszedł z komnaty.
     Kili w końcu dał za wygraną. Ciemnobrązowe kosmyki opadły na jego wycieńczoną, bladą twarz. Mimo swojego szkaradnego wyglądu każdy by przyznał, że jednak wygląd bardzo pociągająco siedząc tak z odchyloną głową. Tauriel szybko uklękła przed nim. Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. Z jej oczu leciały łzy. Wyciągnął ramiona, a ona jakby tylko na to czekała rzuciła się w objęcia i zaczęła szlochać w jego ramię, a on kołysał ją jak dziecko.
- Ciii. Jestem tu. - Szeptał kojącym głosem.
- T-tak się o c-ciebie mart-twiłam. - Mówiła drżącym głosem nie puszczając go. - P-przepraszam cię K-kili ja po prost-tu nie mogłam inaczej i...
- Rozumiem. Nie musisz się tłumaczyć. - Spojrzał w jej załzawione oczy i głęboko ją pocałował. W końcu przestała płakać.
    Uspokojona elfka siedziała tak jeszcze kilka minut na jego kolanach, a od czasu do czasu ich usta łączyły się w pocałunku. Aż do momentu, w którym Legolas wszedł do pomieszczenia. Tauriel miała zamiar wstać i tłumaczyć się, ale było jej dobrze. Po co miała się tłumaczyć przed Legolasem? On i tak wiedział.
- Umm... przerwałem wam? - Wyjąkał i wyszedł zakłopotany potykając się o własne nogi, a zdarzyło mu się to bardzo rzadko.
    Kili parsknął śmiechem, a Tauriel zaraz za nim i pewnie nie skończyliby gdyby nagle nie wrzaski Bombura.
- Burza! Burza nadciąga! Straszliwa burza! To zwiastuje tylko jedno!!! Orkowie już wyruszyli!!!
- Kiedy do nas dotrą!? - Odkrzyknął zaniepokojony Thorin.
- Na moje oko to dwie noce, na oko Noriego trzy...
- Złaźcie już z wieży i weźcie jeszcze parę rąk do pomocy! Trzeba umocnić mury i bramę!
    Gdy wrzaski ucichły Tauriel spojrzała wymijająco na Kiliego. Obydwoje poszli pomóc reszcie.
     I tak właściwie mijały im dni. Smaug co dziwne nadal gubił się w kopalniach co można było słyszeć, a od czasu do czasu widać było buchający ogień z dołów. A Erebor nie mógł być już bardziej zbity deskami i podparty kamieniami. W końcu doczekali się ostatniego dnia, w którym o zmroku mają stawić się orkowie.
- Ale jak my ich pokonamy!? - Krzyknął zdenerwowany Dwalin. - Ich będą dwie armie, a nas? Zaledwie garstka!
- Zapomniałeś chyba o moim kuzynie! - Odwarknął Throin siedząc spokojnie na tronie.
- Aha! Czyli Żelazna Stopa będzie walczył za nas podczas gdy my będziemy spokojnie siedzieć i czekać aż albo jego armia, albo orków da spokój!?
- Lepiej idź szukać arcyklejnotu! Bez niego nie mogę być waszym królem. - Thorin jeszcze nigdy nie był tak zarozumiały i... zły. Ciągle tylko mówił o tym kamieniu. Nawet przez sen.
- Thorinie, nie potrzebujesz arcyklejnotu, żeby być naszym królem. Wszyscy ci tutaj ufamy i pójdziemy z tobą nawet na śmierć! - Próbował go uspokoić Balin, ale on nie słuchał. - Dopadła go Smocza Choroba... - Szepnął i ruszył do drzwi, a za nim pozostałe krasnoludy, hobbit oraz Tauriel i Legolas. Jednak Thorin zatrzymał ich.
- Chyba jasno się wyraziłem! Szukajcie arcyklejnotu!
- Oczywiście.
    W ogromnym komnacie wypełnionej po brzegi złotem wszyscy tylko siedzieli z spuszczonymi głowami. Już dziesięć razy przetrząsnęli ten zamek. Nigdzie go nie było, ale ich król uparcie twierdził, że ostatnim razem widział go gdzieś w tym złocie. Tylko kiedy to było? Jeszcze za czasów jego dziadka.
- Co to jest ta Smocza Choroba? - Zapytał Legolas bawiąc się sznurkiem od butów.
- Już każdy król tej góry na to zachorował, ale Thorin nigdy taki nie był. Nigdy. - Powiedział wypuszczając parę łez Balin. - Smocza Choroba polega na tym, że żądasz władzy ponad wszytko. Nie możesz spać i jeść. Liczy się tylko złoto, władza oraz strach.
- Strach?
- Strach przed utratą tego majątku. To jest chciwość bez granic.
    Legolasowi coraz mniej się tu podobało, ale też coraz bardziej czuł, że musi pomóc.
- Muszę stąd jechać! - Niemalże krzyknął wstając.
- Co takiego!? Nie możesz w takiej chwili! - Oburzyła się Tauriel.
- Nie, nie. Nie chcę uciekać od walki. Muszę jechać do Rivendell.
- A po co!?
- Muszę porozmawiać z Elrondem, żeby przemówił do rozsądku mojemu ojcu. Jeżeli się uda to prawdopodobnie elfy pomogą krasnoludom zamiast walczyć o złoto.
- Nie słuchałeś przepowiedni!? ,,Elfy z Mrocznej Puszczy najpierw pomoc zaoferują jednak później same będą żądać swojej części klejnotów...''. Oto chodziło Riwenie!
- No właśnie nie. Zanim wyszedłem z pałacu podsłuchałem mojego ojca jak rozmawiał z paroma elfami z armii. On też już planuje stanąć do walki. Jeżeli Elrond go przekona, a tylko on może to zrobić, mój ojciec zrozumie swoje błędy.
- Czym my zasłużyliśmy na taką przysługę? - Zapytał wzruszony Bombur.
- W porządku. Więc idź. - Powiedziała elfka.
    Gdy wyszedł Tauriel stwierdziła, że czuła się lepiej gdy był przy niej, bo od dzieciństwa w trudnych chwilach wspierali się.  Kili to chyba zauważył, bo uważnie się jej przyglądał więc Tauriel uśmiechnęła się do niego nieszczerze i położyła głowę na ramieniu krasnoluda, a ten objął ją ramieniem. To był mały gest, ale podniósł elfkę na duchu, bo wiedziała, że Kili jest przy niej i ją kocha.



                                                                         

     Legolas zagwizdał i już po chwili biegł do niego jego biały koń. Gdy na niego wskoczył wierzchowiec zaczął pędzić jak burza.
     Po paru godzinach obydwoje stali się zmęczeni i już miał zejść z niego, żeby odpocząć gdy w końcu ujrzał biały pałac i potoki Rivendell. Elrond  natychmiast wyszedł do niego.
- Legolas! Jak miło cię widzieć! Co cię tu sprowadza? - Zawołał uradowany pomagając mu zejść z konia i podtrzymując go ponieważ zarówno nogi jak i głowa odmawiały mu posłuszeństwa.
- Elrondzie...ja... ja muszę cię prosić o pomoc. - Usiadł przy stole, a na przeciw niego Elrond podając mu wodę. Kazał tez napoić konia jakiemuś innemu elfowi.
- No więc słucham.
- Krasnoludy z Ereboru potrzebują pomocy, ale mój ojciec chce ich tylko obrabować. Błagam cię. Przemów do niego. Spróbuj.
- Hmm... - Król Rivendell zadumał się i w końcu powiedział. - Nie tylko porozmawiam z Thranduilem, ale też wyślę jedną... jedną... - Znów się zastanowił. - Jedną armię z trzystoma elfami do pomocy. Wiem, że to nie dużo, ale zawsze coś.
- Elrondzie to... to wspaniale! Dziękuję.
- Zanim ruszysz w drogę, ktoś chce z tobą pomówić.
    Wyszedł, a po chwili w drzwiach stanęła Riwena. Legolas pobiegł do niej i podnosząc do góry przycisnął do siebie bardzo mocno. Mocniej niż parę dni temu Tauriel. Elfka uśmiechnęła się do niego, a jej turkusowe oczy stały się jeszcze jaśniejsze niż zwykle.
- Tak bardzo mi ciebie brakowało. - Powiedział książę dotykając jej gładkiego, niemalże białego policzka. Nic nie odpowiedziała tylko delikatnie pocałowała go w usta po czym jakby rozpłynęła się w powietrzu. Elf zastanowił się czy to nie sen, ale gdy zobaczył armie elfów czekającą na jego
rozkazy dosiadł swojego wypoczętego już konia i ruszył do Ereboru.
     Było już ciemno gdy dotarł na miejsce. Ale ujrzał tam coś strasznego. Ogień i czarną mgłę. Orkowie pod dowództwem Azoga Plugawego i krasnoludy z rządzącym się Żelazną Stopą toczyły zaciętą walkę. Śmierci można było wyczuć tak dużo, że było jej więcej niż powietrza.
     Elfy natychmiast stanęły po stronie krasnoludów i zaczęły strzelać z łuków. W tym czasie Legolas zabijając orków na prawo i lewo dostał się do zamku.
- Elrond wysłał niedużą armię do pomocy krasnoludów! - Krzyknął wchodząc do komnaty, w której siedzieli wszyscy oprócz Thorina.
- To świetnie. - Mruknął Kili. - Szkoda tylko, że my nie możemy walczyć za swój dom. To plami nasz honor.
- Nie no ja tak nie wytrzymam! - Wrzasnął nagle Dwalin. - Idę do Thorina i albo pójdziemy tam z bronią, albo odetnę sobie głowę!
- Nie musisz do niego iść. - Powiedział ktoś nagle wchodząc do pomieszczenia. - Ale głowy też sobie nie odcinaj. - Thorin stanął przed swoją kompanią patrząc na nich krzywo.
- Wujku, czemu to robisz!? - Krzyknął na niego Kili stając przed nim. - Fili nie po to umarł, żebyśmy siedzieli i gnili w tym zamku! Nie po to! Ja chcę walczyć za siebie! Nie mogę patrzeć jak inni umierają za nas!
- Wiem. I się zgadzam.
- Nie obchodzą mnie twoje kaprysy! Ja chcę tylko...
- Kili, powiedziałem, że się zgadzam... - Przerwał mu spokojnie Thorin.
- Idę tam z mieczem i zbroją i mam gdzieś co o tym sądzisz...
- Kili!!!!!!!!!!! - Krzyknął tak głośno, że Kili w końcu ucichł. - Powiedziałem, że się zgadzam.
- Ooo... - Zawstydził się, ale po chwili przytulił się z wdzięcznością do Thorina.
- Słuchajcie, wiem, że was zawiodłem, ale czy mogę was prosić jeszcze raz. Ten ostatni raz. Pójdziecie ze mną walczyć? - Zapytał ze łzami w  oczach.
- Taaaaak!!!! - Odległy się krzyki i wszyscy poszli po broń. Tylko Balin siedział obok Tauriel i powiedział cicho.
- Widzisz? Zawsze powtarzałem, że on jest inny. Jestem z niego taki dumny. - I gładząc swoją białą brodę poszedł za resztą kompanii. Tauriel pomyślała, że teraz chętnie pooglądałaby gwiazdy. To by ją uspokoiło.
- Chcę ci coś dać. - Powiedział ktoś zza jej pleców. Odwróciła się i ujrzała Kiliego.
- Naprawdę?
- Tak. - Mówiąc to wyciągnął z kieszeni znajomy, czarny kamyk z runami. Przekładając go z ręki do ręki podał go Tauriel.
 - Nie, nie mogę tego przyjąć! Twoja matka dała ci go jako talizman. Nie mogę.
- Właśnie się dowiedziałem, że moja matka nie żyje. - Powiedział spuszczając wzrok.
- Och, Kili! - Tauriel przytuliła się do niego i zaczęła płakać. Najpierw brat, teraz matka. To było okropne.
- I tak była bardzo chora. Mimo to czuje się winny, że ją zostawiłem i nie wywiązałem się z obietnicy. Ale czy ty możesz mi obiecać?
- To będzie dla mnie wielki zaszczyt.
    Krasnolud podał jej kamyk, a ona przeczytała jeszcze raz napis ,,Wróć do mnie''. Przejechała palcem po jednej z run i schowała go do kieszeni. Czuła, że musi zrobić wszystko, żeby nie utracił nikogo więcej.



________________________________________________________
Tak wiem, że mega nudne ;-; Przepraszam, ale tak bardzo chciałam napisać kolejny rozdział, że chyba mi nie wyszedł. Teraz ogółem będzie dużo walki no i odhaczam kolejną osobę z Listy Śmierci. Kto następny? ^^ Tego dowiecie się w następnym rozdziale, a teraz zapraszam na ask'a i miłego czytania! :*
Ask tego bloga



5 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział zresztą jak zawsze :3 Skrycie pragnę aby Tauriel była z Legolasem, (takie moje małe marzenie). Czekam na kolejną część.
    Mam nadzieję że twoje urodziny się udały <3
    Pozdrawiam i do zobaczenie w następnym rozdziale ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udały się, udały nawet za dobrze ;D Dzięki i miłego czytania! :3

      Usuń
  2. super rozdział :D był bardzo ciekawy i miło się mi go czytało :D boję się tej twojej "Listy Śmierci" :D hej czy przypadkiem dzisiaj nie jest sobota ...??? TAK :D wiem że składałam ci już życzenia ale złożę jeszcze raz więc Wszystkiego naj naj najlepszego <3 mam nadzieję że imprezka się udała :D pozdrawiam i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału Kinga<3 ps: śnieg zaczął u mnie padać jeeej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udała się i dziękuję za życzenia i miłą opinię :3 U mnie nie pada, ale leży i się topi ;-;

      Usuń