wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział V

     Uczta zakończyła się nieprzytomnością i nietrzeźwością całej kampanii. Tylko Tauriel siedziała cicho na drewnianej ławce. Było późno w nocy. Za parę godzin będą się uparcie szykować do dalszej wędrówki po Erebor chociaż ich mózgi nie będą w pełni funkcjonować.Wstała z niezbyt wygodnego siedzenia i ruszyła do drzwi. Im szybciej wyjdzie, tym szybciej pogodzi się z rozstaniem.
     Nagle czyjaś dłoń powstrzymała ją.
- Nie musisz iść. Chyba, że chcesz...
- Kili... ja muszę.
- A kto tak powiedział?
- Ja. Zrozum, że ty idziesz odzyskać swój dom i pragnę twojego szczęścia, ale nie mogę iść z tobą. Wiesz o tym. Ja też. Prędzej czy później i tak nasze drogi się rozejdą. - Wyszeptała ze łzami w oczach.
- Ale ja nie chcę tego! - Krzyknął, ale elfka nie odpowiedziała. Zrozumiał, że postawiła na swoim. - Skoro tak bardzo chcesz mnie zostawić, to możemy to zrobić jak należy?
    Tauriel już się nachyliła, żeby go pocałować, ale zatrzymała się.
- Nie.
- Nie?!
- Nie. Nie możemy tego zrobić. Musimy o tym wszystkim zapomnieć, bo to tylko utrudni sprawę.
- Tauriel ty niemądra dziewczyno! Nie rozumiesz, że cię kocham?! Oboje będziemy żałować jak tak po prostu wyjdziesz! - Spojrzał prosto w jej spuszczone oczy nie dowierzając, że elfka nie chce nawet na niego patrzeć. - Kocham cię. - Ujął ją pod brodę. W świetle księżyca była jeszcze piękniejsza.
- Przecież wiesz, że ja ciebie też.
- No nie wiem. - Opowiedział szorstko odwracając się i kierując do jednego z pokoi.
- Kili!
- Daj spokój. To i tak nie ułatwi sprawy... - Ostatnie słowa wyszeptał cicho, ale Tauriel i tak je usłyszała. Łzy leciały jej po policzkach. Sama tego chciała.  Jak będą pokłóceni bardziej zajmą się swoimi obowiązkami. Ona jako naczelniczka straży elfów o ile król jej wybaczy, a on jako krasnoludzki książę.
     Zatrzymała się chwilę jakby miała nadzieję, że Kili jednak wyjdzie z pokoju, ale nie dawał oznak życia.
- Żegnaj, Kili.

                                                                
                                                       

      Riwena siedziała na miękkim łóżku Legolasa, a on spał trzymając głowę na jej kolanach. Odgarnęła mu parę kosmyków z czoła i przyjrzała się jego niezwykle przystojnej twarzy. W końcu po godzinie ona również zasnęła.
     Obudził ich nagły trzask drzwiami. Elfka obudziła się pierwsza, a zaraz za nią Legolas.
- Co tu się dzieje!? - Krzyknął zrywając się ze snu na równe nogi.
- Mogę zadać to samo pytanie? - Powiedziała Tauriel podnosząc brew.
- Och... emm... Kiedy wróciłaś? Nie ważne... Riweno, to jest Tauriel. Naczelniczka straży i moja... przyjaciółka. Tauriel to Riwena starsza córka Elronda z Rivendell.
- Miło mi cię poznać. - Riwena przygładziła spódnicę i podała dłoń Tauriel. Gdy dotknęła jej skóry usłyszała w głowie głos mamy swojej matki. Galaderi.
- Mąż mojej córki, twój ojciec już wie o twoim powrocie. Jednak chcę jeszcze żebyż ostrzegła tą, którą właśnie poznałaś, ponieważ krasnolud, z którym się związała jest w wielkim niebezpieczeństwie. Za dwie noce jego dom i złoto zostanie odzyskane co zwabi orków dwie armie, a elfy z Mrocznej Puszczy najpierw pomoc zaoferują jednak później same będą żądać swojej części klejnotów o jakich nie śnią wszyscy.
   Gdy skończyła, Riwena wyrwana z transu usłyszała krzyki.
- Riweno! Obudź się! - Krzyczał Legolas.
- Co? Co się stało?
- Złapałaś Tauriel za rękę i wtedy stanęłaś jak słup, a twoje oczy zamgliły się. Nie odpowiadałaś i nie ruszałaś się. Zaniosłem cię do łóżka. A twoje oczy... w nich... - Legolas miał bardzo przestraszoną minę.
- Co się z nimi stało? - Zapytała łapiąc go za rękę.
- Pojawił się w nich ogień! - Warknęła Tauriel nie wytrzymując dziwnego napięcia panującego między Legolasem a Riweną. Czy ona o czymś nie wiedziała? Riwena jednak nie wydawała się zbyt zaskoczona. Puściła rękę Legolasa i spojrzała z współczuciem i smutkiem na Tauriel.
- Słuchaj uważnie, Tauriel. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
    Powiedziała to czego dowiedziała się od Galaderi, a Tauriel cała drżała.
- Muszę ich ostrzec! - Krzyknęła chwytając łuk i kierując się do wyjścia.
- Nie puszczę cię tam! To zbyt niebezpieczne!
- Legolasie, ja nie proszę o pozwolenie. - Powiedziała nie odwracając się do niego.
- To rozkaz. - Odpowiedział stanowczym, pełnym złości głosem.
- Którego nie wykonam. - Warknęła, a on złapał ją za ramię.
- Jeżeli wyjdziesz zostaniesz wygnana.
- Martwisz się o moje zdrowie czy po prostu nie chcesz, żebym rozmawiała z Kilim?!
- Teraz wszystko jedno! Wiesz co!? Idź tam! Nalegam!!! Ale obiecuję ci, że jeżeli tylko coś się tobie stanie zabiję tego krasnoluda o ile jeszcze żyje! - Wrzasnął tak głośno, że do oczu Tauriel zebrały się łzy.
- Jak mogłeś powiedzieć coś tak okropnego!? Jesteś potworem! - Wybiegła z pałacu, a Legolas oddychał ciężko.
- Nie powinieneś tego mówić. - Szepnęła Riwena bojąc się, że wydrze się również na nią. - Ona go kocha. Robi to dla niego.
- A ja dla niej!
- Spójrz na to z jej perspektywy. Gdybyś uważnie przysłuchał się temu co powiedziałeś zrozumiałbyś, że zabrzmiało to z lekka jak groźba.
- Co takiego!? Jaka groźba!?
- Z tego co widzę wynika, że zawsze broniłeś Tauriel i o nią dbałeś. I nie patrzyłeś na jej umiejętności, siłę i odwagę tylko na to, że może jej się coś stać. Więc zawsze w okolicznościach niebezpieczeństwa jesteś przekonany, że coś się jej stanie. I teraz również. Jesteś zupełnie przekonany, że coś jej się stanie. - Legolasa drażniło to, że ciągle powtarzała ,,coś jej się stanie'' ale słuchał dalej. - A mówiąc, że  zabijesz tamtego krasnoluda JEŚLI COŚ JEJ SIĘ STANIE potwierdzasz, że chcesz go zabić, bo przecież  ty wiesz, ŻE COŚ JEJ SIĘ STANIE. Rozumiesz?
- Nie. To zbyt skomplikowane.
- Może inaczej. Zakochałeś się w kimś. Idziesz jej pomóc, a Tauriel jest strasznie nadopiekuńcza. W końcu mówi to co ty przed minutą. Chciałbyś żeby zabiła dziewczynę, którą kochałeś tylko dlatego, że ciebie nie dopilnowała i umarłeś?
- Ouu...  to nie tak miało wyjść.
- Ale tak wszyło. Dlatego ważne jest, żebyś uważał na to co mówisz.
- Jesteś najmądrzejszą osobą jaką znam.
- Nie zaprzeczę. - Uśmiechnęła się lekko.
- Muszę tam iść i jej pomóc, prawda?
- Dobrze by było, ale nie naciskaj na nią.
- A co z tobą?
- Na mnie już pora. Arwena i mój ojciec czekają. Bardzo miło mi się spędziło z tobą czas.
- Mi z tobą też. Jak to wszystko się skończy to przyjadę do ciebie.
- Idź już. Do widzenia! - Legolas przytulił ją mocno i odszedł.


                                                                      
         
    Tauriel wróciła do Miasta nad Jeziorem i odszukała dom Barda. Weszła do niego, ale było tam zupełnie pusto.
- Bard!
- Cooo znowu!? - Wykrzyknął ziewając i wszedł do pomieszczenia, w którym stała Tauriel.
- Ach, to ty. Pomóc ci w czymś?
- Nie... znaczy tak. Znaczy, krasnoludy już wyszły?
- Godzinę po twoim wyjściu.
- Skąd wiesz kiedy ja wyszłam?
- Trudno było nie słyszeć krzyków tego młodego.
    Tauriel oblała się rumieńcem, ale po chwili otrząsnęła się.
- To źle! - Jęknęła.
- Bo?
- Za trzy dni dwie armie orków pójdą na Erebor, a ich jest zaledwie garstka!
- Tak, to dobrze... wiesz ja się jeszcze zdrzemnę, a  ty rozgość się.
- Nie, już wychodzę. - Prychnęła ze złością. W ogóle nie słuchał tego co do niej mówi, ale był plus. Zatrzymała się w drzwiach i zapytała:.
- Mogę pożyczyć twoją łódkę?

 - Taak, moja milusia mamusia żyje... niestety... - Mruknął upadając na dywan w rogu pomieszczenia. Po chwili rozległo się głośne chrapanie.
- Uznam to za pozwolenie. - Odpowiedziała i wyszła z domu zastanawiając się w połowie jak krasnoludy radzą sobie ze smokiem, a w połowie dlaczego ,,milusia mamusia'' Bard powiedział w sarkazmie...
    Gdy dopłynęła do Samotnej Góry przeszedł ją dreszcz. W nie licznych oknach zamku widać było ogień.  Dochodziły też stamtąd słabe krzyki.  
       Szybko spróbowała odnaleźć wejście, ale nigdzie nie mogła go znaleźć. W końcu zauważyła, wąskie, kamienne schodki. Po paru minutach była w środku.    
- Kili! - Krzyknęła. - Kili!!! Słyszysz mnie?
    Szła korytarzami, ale nikogo nie mogła znaleźć. W końcu usłyszała jakieś wrzaski.

- Nieee! Tylko nie on!!!! - Wrzeszczał ktoś.
- C-co się st-tało? - Zapytała drżącym głosem wchodząc do wielkiej komnaty w którym były krasnoludy. Wszyscy mieli załzawione oczy. Po kolei odwrócili się.
- Tauriel? Co ty tu robisz? - Spytał Balin ocierając oczy.
- Co się stało? - Zapytała ponownie. Nic nie mogoła zobaczyć przez gromadę krasnoludów. Wszyscy płakali. A najgłośniej, albo Kili, albo Thorin. Balin znów wybuchnął szlochem.
- Fili. On nie żyje.



_____________________________________________________
R.I.P Fili. :c Ale musiał ktoś w końcu umrzeć i wierzcie mi teraz  gdy orkowie szykują wojnę, śmierci będzie nie mało. Wszystko w swoim czasie... Nie chcę zdradzać szczegółów.
Cóż... następny rozdział, albo w piątek albo w sobotę chociaż w sobotę nie wiem, bo są moje urodziny. Ewentualnie w niedzielę. Komentujcie, czytajcie i zadawajcie pytania na ask'u. Miłego czytania! :*
Ask tego bloga  <--- Macie pytania? Zadawajcie śmiało!

8 komentarzy:

  1. już rozdział zadziwiasz mnie :D matkoo myślałam że Kiliemu coś się stało.... biedny Fili :( pewnie Tauriel będzie musiała zostać przy Kilim i go pocieszać ...... oczywiście to moje przypuszczenia :D hej napisałaś wyżej że orkowie szykują wojnę i śmierci będzie nie mało ..... mam nadzieję że na twojej liście tych co mają umrzeć nie widnieje imię Kili i Tauriel xD aa jeżeli w czwartek miałabyś czas i mogłabyś dodać rozdział to byłoby super :) ale to od ciebie zależy i od twojego czasu :) ooo to w sobotę urodzinki ?? :D wszystkiego naj naj najlepszego zdrowia szczęścia dużooooo weny i wszystkiego czego sobie tam zapragniesz :D <3 przepraszam że tak długoo no ale cóż xD to do następnego i jeszcze raz wszystkiego najlepszego pozdrawiam Kinga <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za życzenia, co do śmierci nie zdradzę kogo zabiję, ale mam parę osób na myśli ^^ buhaahahaha! Jeszcze raz dzięki, pozdrawiam :*

      Usuń
    2. oooo matko już się boję :D i oczywiście nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :3 Pozdrawiam :D PS: masz już ferie ?? bo ja jeszcze nie :( dopiero w lutym :'( <3

      Usuń
    3. Ja zaczynam ferie 30 stycznia ;-)

      Usuń
  2. Super rozdział tyle emocji. Aż się boje kto zginie :0. Przez twój blog naprawdę polubiłam Kiliego- mam nadzieję że szybko nie zginie ;-)
    Z okazji twoich urodzin życzę Ci by twe marzenia spełniły się jak najszybciej, byś mogła mieć nowe <3 dużo weny niech Ci się ona wylewa uszami :p. Do zobaczenia w następnym rozdziale- Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiercasz mojego brata?! To jest karalne! XD Tylko ja mogę go uśmiercać! XD

    OdpowiedzUsuń