niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział IV

   Legolas cudem dostał się do pałacu. Jego ojciec zadbał o ochronę granic i to poważnie, bo gdyby nie był tak zwinny to prawdopodobnie leżałby teraz na ziemi a w jego ciele tkwiłoby co najmniej pięć strzał.
- Wróciłem. - Zawiadomił ojca, ale po chwili zdał sobie sprawę, że przecież jego ojciec nie wiedział, że on gdzieś wyszedł. Przyśpieszy kroku, bo nie chciał się mu tłumaczyć, ale król był szybszy.
- Tak? A skąd jeśli łaska wiedzieć?
- Em... z... no... sprawdzałem czy nic się nie dzieje na wschodniej granicy. - Skłamał chociaż wiedział, że nie powinien, bo króla nie da się oszukać.
- Granice powiadasz? Nie spodziewałem się po tobie kłamania w żywe oczy i to jeszcze własnemu ojcu, Legolasie.
     Elf spuścił głowę i odwrócił się żeby powędrować do swojej komnaty.
- Jeszcze nie skończyliśmy tej rozmowy. Nie idź, bo mamy gościa.
- Ugh...
- To jest Riwena, starsza córka Elronda. - Wskazał jakąś zakapturzoną postać.
- Co takiego?! Arwena ma siostrę?! - Krzyknął ze zdumienia Legolas.
- Zachowuj się! - Skarcił go ojciec, a zakapturzona postać zachichotała cicho. - Riwena jest mniej więcej w twoim wieku lecz nie miałeś nigdy okazji jej poznać ponieważ ona nieco odróżnia się od Arweny. Bez zgody Elronda wyjechała na wojnę, na południu gdzie wspierała Gondor, lecz do dzisiaj nie powróciła od domu. Elrond mimo błagań Arweny, która bardzo kochała siostrę nie szukał Riweny ponieważ był na nią zły, ale w głębi duszy wiedział, że nic jej  nie jest i był dumny ze swojej córki. Teraz czeka ją długa rozmowa z ojcem, ale zanim wybierze się do Rivendell dzień, albo dwa wypocznie u nas. - Historia opowiedziana przez króla bardzo oszołomiła Legolasa, na tyle, że nie był w stanie nic wydusić z siebie. Thranduil wyszedł z prośbą ,,oprowadź Riwenę po naszym królestwie, bo była tu tylko raz jak nie umiała w pełni mówić''.
- No to masz za sobą niezłą historię... - Mruknął prowadząc ją do północnej części pałacu. Miał nadzieję, że w końcu zdejmie ten ciemnoniebieski kaptur i zobaczy czy Arwena jest do niej podobna.
- Tak. - Przytaknęła po czym nastała kompromitująca cisza, którą Riwena postanowiła przerwać. - Znasz moją siostrę, prawda?
- Owszem. jesteśmy przyjaciółmi. Ona zakochała się w...
- ...człowieku. Wiem. Aragorn. Z nim chyba również się przyjaźnisz?
- O tak. Argaorn jest moim wiernym przyjacielem. Zaraz, zaraz. Aragorn jest następcą tronu w Gondorze. Czy Arwena wiedziała, że pojechałaś pomagać mu?
- Oczywiście. Arwena sama chciała do niego jechać, ale nie mogłabym jej pozwolić na to. Wojna była straszna, nie dosyć, że miałaby traumę to jeszcze patrzyłaby jak krzywda staje się innym... No ale za wszelką cenę chciała pomóc i być przy Aragornie, więc powiedziałam jej, że w jej imieniu tam pójdę.
- A co z tobą? - Spytał coraz bardziej zaciekawiony elf.
- Hmm... Powiedzmy, że ja nie bałam się tego co tam na mnie czekało. Arwena jest taka krucha. Taka piękna i wrażliwa. Umie posługiwać się sztyletami, ale nic więcej. Do póki mnie nie zobaczy będzie się obwiniać za to, że mogłam się tam zranić.
- Czyli umiesz władać bronią?
- Lepiej niż sobie wyobrażasz.
- No co ty nie powiesz... A może pozwolisz mi w końcu zobaczyć twoją twarz?
     Riwena zawahała się chwilę, ale w końcu jej gładkie dłonie ruszyły ku górze i zdjęła kaptur. Legolasa zatkało. Riwena w ogóle nie przypominała Arweny. Miała złote, spięte u góry włosy spływające falami, oczy koloru wiosennego nieba zalanego słońcem i małe, malinowe usta.
- Jesteś - przełknął ślinę. - Piękna.                                      
     Na te słowa obydwoje się zaczerwienili.
- Przepraszam. Poniosło mnie.
- Nic się przecież nie stało.
- Jak to jest, że nie masz nawet małego zadrapania, a byłaś na wojnie po której mieszkałaś samotnie za pewne w jakiejś dziczy?
- Elfki tak już mają. - Uśmiechnęła się, ale Legolas na słowo ,,elfki'' pomyślał o Tauriel.  Wszystko się rozpłynęło. Cały ten piękny sen.
- Coś się dzieje? - Zapytała widząc jego niewyraźną minę.
- Nie... już skończyliśmy zwiedzanie. - Powiedział i szybko się oddalił.
- Ale pokazałeś mi mniej niż ćwiartkę! A moja komnata!? - Zawołała za nim, ale on udawał, e nie słyszy. Zawiedziona postanowiła, sama odszukać właściwe drzwi.


                                                                 숲     

    Kili miał się coraz lepiej. Z tej okazji krasnoludy postanowiły zrobić ucztę. Tauriel była szczęśliwa, ale nie wiedziała jak ma dalej postąpić. Gdy tamci przygotowywali stoły ona wyszła na balkon. Spojrzała w niebo, które robiło się coraz bardziej ciemne. ,,Gwiazdy'', pomyślała i westchnęła z zachwytu. Myśli znów kłębiły się jej po każdym zakątku głowy.  Co robi Legolas? Co by było gdyby nie została z Kilim? Jak ma żyć kochając jednego i drugiego? Przypomniały się jej słowa elfa ,,Nie możesz kochać nas obydwóch tak samo''. No właśnie. Nie może. Na balkon wszedł ktoś jeszcze.
- Dziękuję. - Powiedział dobrze znajomy głos. Kili kuśtykając podszedł do elfki.
- Za co? - Zapytała uśmiechając się.
- Za to, że żyję.
- Ty też byś tak zrobił na moim miejscu.
- No nie wiem. Gdybym był przecudną elfką a ty jakimś krasnoludem łudzącym się o nadzieję na miłość ze mną to... - Urwał.
- Ej! Nikt nie powiedział, że to tylko złudzenie.
- Gdyby to nie było złudzenie to teraz siedzielibyśmy obok siebie, szczęśliwi jak nigdy w życiu i nie byłoby żadnych trosk.
- Och Kili! Nie wystarczy ci to, że... że się kochamy? - Zapytała nieśmiało.
- Tauriel, twoja miłość to najdroższy skarb, ale czy to nie są tylko puste słowa wypowiedziane z twoich pięknych ust tylko po to, żeby jakiś krasnolud nie był smutny?
- Oczywiście, że nie! - Niemal, że krzyknęła, a na dowód nachyliła się i pocałowała krasnoluda prosto w usta.  Czuła, że kolana same się pod nią uginają. Tak na nią działał.
    Kili również tonął w morzu pocałunku. Całował ją delikatnie w kąciki ust i zawzięcie w sam środek.
     To było coś niesamowitego.
     Gdy skończyli Tauriel patrzyła w gwiazdy cała zarumieniona, ale Kili szczerzył zęby w uśmiechu tak szerokim, że gdyby nie uszy miałby go dookoła głowy.
- Idę coś zjeść, a ty? - Zapytał.
- Zaraz do was przyjdę. Zostaw dla mnie sałatkę, bo zapewne wszystko inne to będzie mięso, mięso i jeszcze raz mięso.
- Tak jest. - Zasalutował i odszedł nadal z ślicznym uśmiechem.
     Elfka była wniebowzięta. Gdyby tylko dało się wymazać z pamięci pewnego księcia...Weszła do środka. Wszyscy śpiewali i śmiali się.                          
- Macie niezłe przyjecie! - Zawołała.                     - Jak najbardziej. - Opowiedział Kili puszczając do niej oko.
- Nie będę wam przeszkadzać. Jestem tutaj jedyną kobietą więc... - Odwróciła się i już miała wyjść kiedy zagrzmiał jakiś głos z końca stołu.                  
- No coś ty! Siadaj. Uratowałaś mojego syna. Jestem ci winien więcej niż całe złoto Ereboru.
- To była zwykła przyjemność.
- Nie. To była niezwykła dobroć.
    Tauriel oczarowana przyjaźnią jaką wzbudzały w sobie krasnoludy usiadła  między Filim, a Thorinem, na złość Kiliemu, który specjalnie szykował miejsce dla niej obok siebie.
- Kiedy wyruszacie do Ereboru? - Zapytała, chociaż w głębi duszy chodziło jej o ,,Ile jeszcze wspólnego czasu pozostało mi z Kilim?''.
- Jutro o świcie. - Odrzekł  patrząc na Barda (właściciela domu) który o mało co nie oszalał przez jego kampanię.
    Tauriel zasmuciła się. Już o świcie nadejdzie moment, w którym rozstanie się z Kilim i kto wie kiedy znów go zobaczy?
- A jak chcecie zabić tego smoka?
- Tu jest problem... Ale w razie czego po prostu go przegnamy chociaż liche na to szanse.
- Da się go zabić. - Powiedział nagle Bard.                                  - Nie wygłupiaj się! To smocza łuska, a nie skóra królika! - Uciszył go Glóin.
- Wiem co to jest smok!!! - Oburzył się. - A  Smauga znam najlepiej. Mój przodek, dawny władca miasta Girion celował do niego z Czarnej Strzały. Nie trafił idealnie, ale strzała ugodziła jedną z łusek na dole szyi. Wystarczy trafić w to miejsce jeszcze raz i...
- Tak, tak. To legendę zna chyba każdy. - Przerwał mu Dwalin.
- To nie legenda!
- Ach tak!? To czemu nikt nigdy tego nie potwierdził!? - Warknął Bifur.
- Bo...!
- Cisza! - Krzyknął Thorin. - Przestańcie się kłócić! To miała być wesoła uczta!
- Tato, tyle razy opowiadałeś nam historię Smauga, dlaczego nigdy nie mówiłeś, że Girion jest twoim przodkiem? Jesteś prawowitym władcą miasta, tato! - Zachwycił się Bain, syn Barda.
- Bain, nie teraz. - Powiedział, a chłopiec spuścił głowę.

                                                                    숲

    Legolas siedział w swoim ulubionym miejscu. Przy potoku, na łące. To tu poznał Tauriel. Tu wszystko się zaczęło. A teraz? Siedzi sam  i powoli wszystko się kończy. Postąpił źle odpychając Riwenę z powodu myśli o Tauriel, która za pewne teraz  niańczy tamtego krasnoluda. Dlaczego wszystko musi się tak komplikować przez jedną elfkę? Kochał ją, ale nie wiedział jak długo to uczucie zostanie przy życiu. Przecież ona sama przyznała, że kocha ich obydwóch, ale gdy miała wybrać z którym pójdzie, nie wybrała jego. Została tam. Może i musiała go opatrzyć, ale widziała tylko problemy krasnoludów i ich troski. Legolasem nie przejmowała się w ogóle chyba, że miała na niego nakrzyczeć za zmienianie się w ojca.
    Postanowił wrócić do pałacu. Tym razem straże wpuściły go bez zarzutu kamuflażu i bez celowania łukami. Pokierował się do swojej komnaty. Gdy wszedł do niej zauważył, że przy biurku stoi jakaś piękna elfka oglądająca jego rysunki.
- To nie ładnie grzebać w rzeczach innych, wiesz? - Zapytał z jednym ze swoich boskich uśmiechów.
- Och, przepraszam! Ja tylko... bo ty zostawiłeś mnie bez słowa i chciałam znaleźć swój pokój i wtedy zauważyłam, że...
- Spokojnie. Ja też przepraszam. Nie powinienem cię zostawić na pastwę tego pałacu. Chodź, usiądź. - Poprowadził ją balkon jednak nie zatrzymali się na nim. - Mam nadzieję, że nie masz lęku wysokości?
- Nie mam, ale nie wiem czy powinnam ci ufać.
- Cóż... nie zawiedziesz się.
- Więc prowadź. - Uśmiechnęła się i złapała gładką dłonią dłoń Legolasa. Ten najpierw zeskoczył z balkonu na najbliższe drzewo, a potem na kolejne i tak dalej. Gdy doskoczyli do jednego, wyjątkowo wysokiego, elf wdrapał się na sam szczyt i wychodząc na zalane słońcem czubki drzew usiadł czekając na Riwenę. Po chwili zauważył jednak, że elfka siedzi tuż za nim.
- Nie śpieszyłeś się z tym wspinaniem. - Zaśmiała się.
- Jak ty to?! Straciłem honor. Jeszcze nikt nigdy nie prześcignął mnie w wspinaczce.
- Cudownie tu! - Powiedziała odchylając głowę do tyłu.
- Tak. Pod nami miękkie liście, a nad nami tylko słońce i niebo. Chociaż gdyby ktoś spadł z tej wysokości to nie byłoby tak kolorowo. - Zażartował popychając lekko Riwenę.
- Ej! - Zawołała i z śmiechem rzuciła się na Legolasa. Chwilę się tak droczyli aż w końcu obydwoje upadli na plecy. - Te chmury są takie magiczne. - Wyszeptała nie odrywając wzroku z nieba.
- Magiczne chmury? Słyszałem o różnych dziwactwach, ale jeszcze nigdy nikt nie powiedział, że chmury są magiczne.
- Ja mówię poważnie. - Elfka spojrzała na niego z wyrzutem.
- Dobrze, dobrze...
     Leżeli tak jeszcze wiele godzin nie wiedząc nawet, że coraz bardziej się do siebie przybliżają. W końcu nos Riweny stuknął się z nosem Legolasa. Błękitne oczy elfa odszukały turkusowe elfki.
- Riweno?
- Tak?
     Legolas chwycił ją za talię i pochylając się pocałował. Był to najsłodszy pocałunek o jakim można było pomyśleć. Ich gładkie usta muskały się nawzajem i nic poza nimi nie istniało. To było jak najlepszy sen, który wdarł się w życie.
    To było coś niesamowitego.


___________________________________________________
No to zaszalałam z tym całowaniem! XD No i też nieźle wymyśliłam z Riweną. Albo ta historia o przyjaźni Aragorna i Legolasa. Ktoś może pomyśleć, że pomylił mi się WP z Hobbitem, ale ja po prostu chciałam urozmaicić. Aha! I jeszcze jedno, jeżeli chodzi o wygląd Riweny to na zdjęciu podałam tylko przykład. Wy możecie sobie sami ją wyobrazić. Miłego dalszego czytania i komentujcie! ;)
 Ask tego bloga.

             

7 komentarzy:

  1. Jesteś niewiarygodna, ledwo skończyłam pisać kom. pod 3 rozdziałem odświeżam stronę a ty rozdział 4 czysta magia. Co do historii to dalej mam nadzieję że Tauriel będzie z Legolasem ;-) mogłabyś wprowadzić jakieś sceny walki by urozmaicić akcję
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) A co do walki to teraz planuję jej nie mało...

      Usuń
  2. To super, i przepraszasz za błędy w moich komentarzach, mam dość stary telefon ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. hej bardzo fajny blog :D ile ja się naszukałam takiego o takiej tematyce :) bardzo się cieszę że w tym opowiadaniu Kili i Tauriel tak na siebie lecą <3 mam nadzieję że nie uśmiercisz tutaj Kiliego jak w bitwie pięciu armii :) byłabym wdzięczna :) aa i jestem za tym aby Kili był z Tauriel :) jeszcze raz świetny blog <3 pozdrowienia Kinia ps:świetnie piszesz oby tak dalej trzymam kciuki za ciebie do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Może zrobisz drugą wersję gdzie Tauriel będzie z Legolasem? Fajnie by było ;3

    OdpowiedzUsuń